Wymowna jest już okładka: ciemna
twarz z karykaturalnie wydętymi ustami, niemiecki hełm z czasów II wojny
światowej przepasany biało-czerwona opaską... a na nim znaczek mercedesa. Ta mała
grafika odzwierciedla nasze uprzedzenia i stereotypy biorące swój początek w
historii - tej odleglejszej, i tej całkiem niedawnej.
Te same uprzedzenia pojawiają się na kartach Dojczlandu i autor ma tego pełną świadomość. „Zgoda, ta opowieść
jest pełna uprzedzeń” - zaznaczy
kilkakroć. Nie oznacza to jednak, iż stoi na straży pielęgnowania zaszłości i
uprzedzeń. Raczej mówi o obrazie, którym nasiąkł. Z tym
bagażem jedzie przez Niemcy na spotkania autorskie.
Opowieść nie jest
chronologiczna. Deskrypcje obserwacji nie muszą być ułożone w kolejności, bo
nie mają związku przyczynowo-skutkowego. Choć początkowe partie, odzwierciedlające
faktycznie pierwsze wyjazdy, świetnie oddają nieśmiałość i paradoksy bycia w
Niemczech, inicjację przekroczenia granicy kulturowej, która mentalnie bywa
nieprzekraczalna.
Musiałem nabrać dystansu do sowieckiego i polskiego kina wojennego. Musiałem wyrzec się tych pieknych zaklęć: Hande hoch, raus, polnische Schweine, którymi posługiwaliśmy się na podwórkach w wieku lat siedmiu, przyswajając sobie podstawy niemieckiego.
Wykrzywiający rzeczywistość balast uogólnień (pretensje znajdują
się po stronie obu narodów) wzmacniany bieżącą nomenklaturą polityczną jest
znaczącym utrudnieniem poznawczym. Naturalnym odruchem była zatem chęć
odrzucenia ich:
Byłem jednak dzielny i udało się. Pozbyłem się pewnych odruchów. Gdy widzę Niemca w podeszłym wieku, to widzę po prostu starego człowieka, a nie członka tej czy innej formacji wojskowej. [...] Od jakiegoś czasu przestało mnie zajmować, czy byli w Wehrmachcie, czy SS, czy może w Luftwaffe. Zapewne gdzieś byli. Pan Bóg dał im wystarczająco dużo czasu, by mogli o tym rozmyślać.
Deklaracja ta ma jednak charakter bardziej wolicjonalny, niż
faktyczny. Bo tak naprawdę głęboko zakorzenionej niechęci, podejrzliwości itd.
wykorzenić się nie da. Można ja okiełznać, minimalizować, walczyć z nią nawet, ale trudno wyzbyć całkowicie. Toteż
do uprzedzeń podmiot tekstu przyzna się kilka razy. Przy czym nie są to
uprzedzenia, które miałyby wpływ na jego postawę, ta bowiem zdaje się być warunkowana
ciekawością i łapczywością poznawania „nowego” świata, rysujących się kontekstów
i paralel.
*
Lubię u Stasiuka dokładnie to
samo, co u Andrzeja Żuławskiego – nieustającą aurę samotności i egotyzm. Ich
teksty są przez to skupione. Jednostka odkrywa się przed czytelnikiem wciągając
go w wewnętrzny dyskurs obserwowania i opowiadania świata. Tego świata
najbliższego, oglądanego na bieżąco i przyswajanego – aprobatywnie lub
negatywnie. Wprawdzie, jeśli chodzi o Stasiuka, wolę Wschód bo bliższy mi jest egzystencjalnie. Dojczland jest zapisem
wycieczki, której nigdy nie odbędę. Po Wschodzie peregrynuję codziennie –
fizycznie, kulturowo i – niestety – mentalnie.
Czy ważne jest, że to podróż po
enerde? I tak, i nie. Z jednej strony mamy po prostu wędrowanie po obcej
krainie – obcej kulturowo – która jak każdy INNY napawa lękiem i zdziwieniem. Z
drugiej jednak strony, Niemcy w tej opowieści są także długim cieniem kładącym
się na doświadczeniach rodzimych. Widząc dymiące kominy fabryczne z czerwonej
cegły, bohater powie o czerwieni komunizmu i dymie krematoriów. Mocniej
uwypukli się to we Wschodzie, gdzie
autor sporo miejsca poświęcił dymom Treblinki, do dziś przenikającym lokalne
opowieści, a więc w jakiś sposób budującym własną, podlaską tożsamość. A tu
przecież i autor, i podmiot tekstu dorastał, tu się wychowywał i chłonął
babcine opowieści z pogranicza snu i metafizyki (co znowuż odtwarza jedno z
opowiadań zamieszczonych w Grochowie). Są zatem doświadczenia, których nie da
się wyrugować ani z kart historii, ani z pamięci. Długi cień do dziś spowija
miejscowości okalające dawny niemiecki obóz zagłady. Toteż:
Nie oszukujmy się. To jednak jest trauma. [...] Nie da się do Niemiec pojechać na luzie. Jak do, powiedzmy, Monako, Portugalii albo na Węgry. Jazda do Niemiec to jest psychoanaliza.
Trzeba zmierzyć się z tym co
wpojone zostało w nas w dzieciństwie i co budowało naszą kondycje kulturową i
tożsamościową.
Myliłby się jednak ten, kto po
tych kilku akapitach będzie sądził, iż Dojczland
jest opowieścią o niechęci do obcego/innego/Niemca.
*
Dojczland to opowieść podmiotu o sobie, o
swojej podróży samotnej i samotności w podróżowaniu, o paradoksach i
zadziwieniach. Prawie tych, które leżą u podstaw filozofii. Ta samotność jest
urzekająca. Melancholia, wspomagana alkoholem, utrzymuje narratora i czytelnika
w dającym spełnienie odrętwieniu odrzucającym świat zewnętrzny. On jest, ale z
trudem przenika do percepcji zamkniętej w samotności i lekturze. Szum życia
domowego dobiegający z wewnątrz domu nie przeszkadza. Jest gwarantem
bezpiecznej przestrzeni. Mojej przestrzeni, z której chwilowo się wyobcowałem
na czas samotnego podróżowania i dyskusji ze Stasiukiem. Trzeba "mieć w sercu jesień"...
Samotność, melancholia, wino...
*
Czytam Dojczland a w pamięci pozostają mi ułomki dyskusji o Królu Twardocha i ta nieustanna chęć
analizowania przedstawionych przez niego realiów życia. Toteż podkreślam u
Stasiuka frazy typu:
Jeśli to była jesień, to pod nogami szeleściły liście kasztanowców.
Albo:
Ale jeśli to była jesień sprzed roku, to jednak [jechałem] do Frankfurtu.
A co jeśli to nie była jesień,
lub kierunek podróży był inny? Czy jeśli bohater tekstu (albo i sam autor)
pomylił się, pomieszał lata, pory roku i kierunki wojaży, to czy wnosi to coś
do sedna tekstu, do jego ontologii? Zupełnie nic. Urzekła mnie w tym kontekście
czytana wczoraj przedmowa Witkacego do Pożegnania
jesieni. Jakże naturalnie autor zwierzył się, że wymyślił nazwy potraw
hotelowych, by nie brnąć w odtwarzanie; że jeśli realia społeczne nie zgadzają
się z rzeczywistością, to tylko dlatego, iż wcale się na nich nie zna. Nie
czyni też sobie z tego żadnych wyrzutów, bo i ów brak wszechstronnego „znania
się” jest tylko oschłym stwierdzeniem. Jest ważny i nieważny. Jest dla niego
normalny i oczywisty więc i dla nas pozostaje bez znaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz