Jako
że niezmiennie od kilkunastu lat pochłania mnie historia i kultura Podlasia,
bardzo lubię wczytywać się w pamiętniki
dawnych jego mieszkańców. To specyficzne źródło, wielokroć ganione (jako
źródło) przez historyków, ma tę niezbywalną wartość, że pokazuje klimat opinii
panujący w danym czasie i przestrzeni. Pasjonujący jest w tym także jednostkowy
odbiór i interpretacja zachodzących procesów – od tych najbardziej prywatnych,
rodzinnych, przez lokalne, po generalia. Ujawnia się stan wiedzy, poziom i jakość
życia, ale i oczekiwania wobec niego. Obraz się nieco gmatwa, gdy autor
postanawia takimż tekstem namalować swój portret nieco korygując pewne
mankamenty. Sytuacja to znana, więc i nie wymaga zbytniego rozpisywania. Dość
dodać tylko, że w najbliższym mi regionie, a dokładniej w Ceranowie, ostatni
właściciel miejscowego majątku zostawił po sobie memuary, w których przedstawił
siebie bardzo dokładnie... dokładnie tak, jak chciał.
Niekiedy,
w trakcie lektury pamiętników, mających, wydawałoby się (z oczywistymi
zastrzeżeniami metodologicznymi co do tego typu piśmiennictwa), rzucić światło
na tło epoki, konkretnych wydarzeń, regionu czy osób – czytelnik, miast skupić
się na czytaniu i wyszukiwaniu oczekiwanych zapisów, natyka się na zagadki,
które jeśli nawet nie zaciemniają lektury, to tworzą nową wartość obcowania z
utworem i nowe konteksty warte pochylenia się nad sobą. Bywają one niekiedy
zagmatwane, jak poprzednie zdanie.
Józef Wawrzyniec Krasiński |
Tak
też miałem przy okazji wspomnień Józefa Wawrzyńca Krasińskiego, męża Emilii Ossolińskiej
właścicielki Sterdyni. Józef Wawrzyniec, postać wybitnie interesująca nie tylko
w skali regionu, miał oczywiście więcej osiągnięć (zwłaszcza
literacko-turystycznych), niż tylko ożenek z – nieznośną skąd inąd – Emilią,
ale to nie miejsce na peany. Po tekst sięgnąłem za namową przyjaciela w
humanistycznej, biednej orce – Andrzeja Chojnackiego. Pretekstem zaś był fakt,
że szlachetnie urodzony Józef wżenił się w jeszcze szlachetniejszą rodzinę, a z
tego mariażu przyszła na świat Paulina, która znowuż wyszła za mąż za Ludwika
Górskiego. Ten natomiast, poza całą gamą swoich przymiotów i osiągnięć w kraju,
nabył w połowie XIX wieku Ceranów, w którym mieszkam, i pobudował tam sobie
pałac, obok którego mieszkam. W ramach prywaty dodam, że w budynku jest obecnie
szkoła i pracuje w niej moja Żona, a trzódka zażywa edukacji.
Drugim
powodem był Kosów, który od lat interesuje mnie zawodowo i egzystencjalnie.
Jest na kartach pamiętników. Jest także pierwszy burmistrz Kossowa, Jacek
Paderewski – perfidna choć obrotna kreatura – czym mimowolnie tekst wchłonął
mnie bez reszty. Ten aspekt jednak pominę zostawiając go na kolejny wpis.
Problematyczny tekst
W
trakcie lektury okazało się jednak, że pamiętnik nie jest pamiętnikiem, a
„jedynie” skrótem dokonanym przez dr. Franciszka Reuttowicza. Edytor objaśnia
zawiłe drogi wydawnicze, przypomina także, iż oryginały „są w poszanowaniu w jednym zacnym domu polskim”. Deklaruje także, iż zaraz po zakończeniu robót nad edycją trafią do Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Swoją zaś pracę widział osobliwie: „Zważywszy, że lubo pamiętniki te nie przebaczające nikomu boleśnie chłoszczą każdą zbrodnię i każdy grzech towarzyski, gdy jednakże mają swój
wyłączny cel i przekonanie człowieka, który je pisał i gdy zawierają moc
ciekawych i nieznanych szczegółów i
interesujących opowiadań z życia niedawno ubiegłego, z życia prywatnego i
publicznego setnych osób – opuściwszy niektóre przyostre niekiedy sądy i
nieparlamentarne tytuły przeróżnym osobom, wypełniwszy genealogią Krasińskich
ze znanych mi źródeł, daję do druku ten ciekawy pamiętnik, z góry oświadczając,
że żadnej na siebie nie biorę odpowiedzialności za opisane szczegóły, ale
podaję takowe tak, jak je miał opisać hr. Józef Krasiński”.
Może
właśnie ta kąśliwość oryginału pozwoliła edytorowi na przypuszczenie, że
„pamiętniki hr. Józefa Krasińskiego tak jak są w oryginale może nigdy, a może
za jakie pół wieku drukowane będą”.
Jak
wyglądał tekst oryginalny zapewne się nie dowiemy, gdyż edytor albo zapomniał
słowa dotrzymać, albo na zgubę tekstu dotrzymał a ten przepadł w zawierusze
którejś z wojen. To co przyniosła
XIX-wieczna edycja, to zlepek cytatów i streszczeń, podgolonych i ufryzowanych
leksykalnie przez wydawcę...
Problematyczny edytor
Tylko
kto nim jest? Kim jest ów edytor-stylista? Strona tytułowa wydania z 1877 r.
informuje, iż są to: PAMIĘTNIKI || JÓZEFA
HRABIEGO KRASIŃSKIEGO| OD ROKU 1790-1831.|| SKRÓCONE PRZEZ | DR. FR.
REUTTOWICZA – wydane „drukiem i w komisie J. I. Kraszewskiego (dr W. Łubiński)”
w 1877 r. Zatem edytorem jest, jak dopowie nam jeszcze wstęp do wydania,
sztab-lekarz dr Franciszek Reuttowicz. W historiografii jednak najczęściej
odzierano zapalonego lekarza-humanistę z fizycznej powłoki, a jego personalia
traktowano jako jeden z pseudonimów ks. Ignacego Polkowskiego. Przyczyna
zamieszania było nie co innego, jak właśnie rzeczona edycja pamiętników
Krasińskiego. Wiadome było bowiem poznańskiemu wydawcy, że do druku przygotował
je ks. Polkowski i mimo, iż jego nazwisko w tomie nie pada, we wszystkich
katalogach bibliotecznych było już ono uwzględniane. Nic zatem prostszego, jak
logiczne dedukowanie, że skrył się on za pseudonimem. Do dziś błąd ten
powtarzają katalogi Biblioteki Narodowej.
Tymczasem
prace nad tym fascynującym dziełem rozpoczął faktycznie istniejący, posiadający
kości i krew, a także sprawny umysł dr Franciszek Reuttowicz. Urodził się ok.
1811, w 1841 r. ukończył studia w Akademii Medyko-Chirurgicznej w Wilnie, po
czym – jako stypendysta rządowy – został skierowany do służby wojskowej. W 1851
r. wziął abszyt i pozostając w cywilu pracował w Stopnicy, Mszczonowie,
Skalbmierzu i Radomiu. Był członkiem Towarzystwa Lekarskiego Wileńskiego i
tamtejszego Towarzystwa Naukowego oraz członkiem korespondentem Towarzystwa
Lekarskiego Warszawskiego. W 1853 r. w warszawskim składzie Jaworskiego opublikował
pracę O cholerze (odnotowuje ja
bibliografia Estreichera).
Monografia
Józef Bielińskiego Cesarskie Towarzystwo
Lekarskie w Wilnie, jego prace i wydawnictwa (1805-1864) wydana w 1890 r. w
Warszawie przy Reuttowiczu notuje: „lekarz wojskowy w Wilnie wybrany w r.
1845”. Ta sama monografia w wykazie publikacji członków pomija jednak pracę
sztab-lekarza Reuttowicz o cholerze.
Ks. Ignacy Polkowski natomiast,
poza profesją duchowną, parał się także (z dużymi sukcesami) archeologią i
historią średniowiecza, a do publikowanych wyników jego badań badacze do dziś
odnoszą się z szacunkiem. Pomijam tu szerszy opis jego życia i postaci, gdyż
kompetentnie zrobił to Jakub Linetty*. W jego artykule
czytamy: „Inną istotną inicjatywą,
rozpoczętą w okresie lubostrońskim [ks. Polkowskiego – A.Z.] było rozpoczęcie
prac nad wydaniem pamiętników hr. Józefa Krasińskiego, w oparciu o
rękopiśmienne, skrótowe opracowanie Franciszka Reuttowicza. Tym samym błędne są
sugestie, znajdujące się we wcześniejszych biogramach, jakoby F. Reuttowicz,
był jednym z pseudonimów Ignacego Polkowskiego. Jasno w tej kwestii wyraził się
Polkowski w liście do Kraszewskiego, wspominając jednocześnie o
nieuwzględnieniu wstępu Reuttowicza, który uznał za: … »zbyt namiętny,
skreślony piórem w żółci zmaczanem«. Omawiana praca ukazała się już po opuszczeniu granic wielkopolski przez
Polkowskiego w Poznaniu w 1877 roku jako Pamiętniki Józefa hrabiego Krasińskiego
od roku 1790–1831”.
Z pamiętników Krasińskiego Reuttowicz, jak notuje ks. Polkowski we
wstępie, korzystał za zgodą autora w latach 1854-1859. I to właśnie autor
przyzwolił mu na zrobienie skrótów pozwalających na przygotowanie edycji
drukowanej. Przedwczesna śmierć byłego sztab-lekarza niestety nie pozwoliła na
ukończenie podjętej roboty. Sfinalizował ją więc ks. Ignacy Polkowski
sygnalizując we wstępie dokonania poprzednika. Poszedł też – niestety – ich
kastracyjnym, dla tekstu, duktem.
*
Poznańskie wydawnictwo z 1877 r. jest jedynym drukiem pamiętników
Krasińskiego, a właściwie nie tyle pamiętników, co ich skrótów i streszczeń.
Szkoda, bo tekst oryginalny - jadowity i
bezwzględny, jak podkreślają obaj wydawcy (szkoda też, że ks. Polkowski pod
wstępem się nie podpisał) – musiałby być wciągającą lekturą. Chyba jednak nie
dane nam będzie jej doświadczyć, gdyż oryginał – to mój obecny stan wiedzy –
się nie zachował. Szesnaście tomów obejmujących opis życia społecznego w Polsce
i rozprawki z zakresu filozofii naturalnej, a może i niedrukowane fragmenty
utworów literackich zaginęło w zawierusze XX-wiecznych zawirowań. Można
ewentualnie ów druk skonfrontować z pracą Jana Wincentego Michała
Modzelewskiego (powstańca listopadowego, działacza niepodległościowego,
tłumacza i pamiętnikarza). W Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie przechowywane
są jego rękopiśmienne „Tłumaczenia i wypisy najrozmaitsze”. Wolumin 10 tego
zbioru to: „Pamiętnik wyjątki z nich, z tomu I / Józefa Krasińskiego”, 11 zaś: „Wyjątki
z Pamiętników, vol. II Józefa Krasińskiego”. Wciąż są to jednak wyimki...
* J. Linetty, Badania
archeologiczne i historyczne księdza Ignacego Polkowskiego (1833–1888) w
Wielkopolsce, „Analecta. Studia i Materiały do Dziejów Nauki”, t. 23, z. 2,
2014, s. 7-53.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz